
Czy deficyt budżetowy rzeczywiście powinien nas przerażać?
109 miliardów zadłużenia budżetowego na koniec 2020 roku może budzić zaniepokojenie. Bilans w kasie państwa bez wątpienia jest ujemny. Czy są powody do zmartwień? Spytaliśmy głównego ekonomistę w Ministerstwie Finansów.
– Spójrzmy na deficyt w relacji do PKB, czyli do mocy wytwórczej gospodarki. Zakładając, że w tym roku będziemy mieli deficyt budżetowy na poziomie 109 miliardów, natomiast deficyt sektora finansów publicznych na poziomie 250 miliardów, to w odniesieniu do wielkości gospodarki nie są to wielkie liczby. Deficyt budżetowy stanowi ok 4,5 proc. polskiego PKB, natomiast deficyt sektora finansów to ok. 10-11 proc. PKB” – mówił Łukasz Czernicki, główny ekonomista Ministerstwa Finansów. Dodał, że zawsze kiedy mówimy o finansach publicznych, musimy umieszczać liczby w kontekście. Drugą z możliwych relacji w przypadku zadłużenia są te same wskaźniki w innych krajach oraz ogólna sytuacja makroekonomiczna. – Gdyby deficyt wynikał ze złej polityki gospodarczej, przykładowo odstraszającej od nas zagranicznych inwestorów, to byłby to większy problem. Jednak nasz deficyt i wielu innych krajów wynika z sytuacji pandemicznej, państwo wsparło sektor prywatny, utrzymując przedsiębiorców i miejsca pracy, są to zatem dobrze zainwestowane pieniądze – podsumował Czernicki.
Na pytanie, czy państwo polskie stać na kolejną tarczę ekonomiczną i kolejną falę pomocy dla przedsiębiorców, Czernicki odparł, że jeżeli było nas stać na wsparcie wynoszące od 9-10 proc. PKB, to stać nas na wsparcie kolejnych 1,5 PKB. – W chwili obecnej zaszła transformacja, nasza makro fiskalna sytuacja jest taka, że reagujemy bardziej jako gospodarka rozwinięta niż rozwijająca się. Przeznaczyliśmy gigantyczne sumy na wsparcie przedsiębiorstw i utrzymanie miejsc pracy, posiadamy bardzo ekspansywną politykę monetarną, a jednocześnie złoty utrzymuje się na stabilnym poziomie, co najważniejsze płacimy bardzo niskie koszty pozyskiwania nowego długu, zatem dodatkowe 30 miliardów nie stanowi problemu dla kasy państwa – zapewnił Czernicki.
Na pytanie, jak zmieni się struktura polskiej gospodarki w wyniku pandemii, ekonomista mówił o zmianach na dwóch płaszczyznach. – Pierwszą płaszczyzną są kwestie zmian w łańcuchach dostaw, w związku z tym, że państwa zdały sobie sprawę, że pewną część produkcji niektórych dóbr i usług warto zachować u siebie, może dojść do pewnych przetasowań. Wydaje się, że dla Polski może to być jakaś szansa, na której możemy skorzystać. Może dojść do szerszego trendu przenoszenia produkcji z Azji do Europy, a Polska jest tutaj naturalnym kandydatem do przyjęcia różnego typu inwestycji – analizował Czernicki.
Wysłuchaj pełnej rozmowy na naszym kanale YouTube:

